Pustka wyczekiwana

Uliczka w prawo, uliczka w lewo, kolorowo, hałaśliwie. Ściganie na pasach w tramwajach, w autobusach  na rowerach i bez rowerów.
Ten róg zajmuje rumuńska mama, ten róg należy do pana w kapeluszu z harmonijką.
Kolejny jest nie zamieszkały.
Koty snuja się bezwolnie i bezpańsko, a może jest w tym snuciu logika.
Miliony wydeptanych niewidocznych ścieżek, skrzyżowań, tuneli.
Miasto nie jest naturalnym środowiskiem.
Siedzę w nie - moim domu. Gdyby nie wszystkie bliskie i dalekie osoby, nic by nie wyszło z tego mojego planowania.
A tak - każdego dnia Zosia Samosia maleje, słabnie i oby to trwało i trwało ...
Tylko w słabości pozwalamy zbliżać się do nas innym ludziom, tylko w słabości coś się buduje.
Siła niczego nie potrzebuje.

Najtrudniej spotkać się - paradoks, najtrudniej przywitać. Długa to droga dla mnie, ale w swoim tempie, krok po kroku już nią zmierzam.
Biję się z myślami jakie książki mam zabrać? czy buty do biegania są mi konieczne? czy w Afryce się biega, a jeśli tak to gdzie się biega? czy wziąć jakiś ekstra ciuch do wystrojenia się?, ale po co? czy ktoś mnie zaprosi na afrykański bal? czy w Afryce są w ogóle  bale?
Mnożę swoje potrzeby w tempie wielkim. Mnożę dzielnie i skrupulatnie żeby stać się ich niewolnikiem.
To wszytko nic w porównaniu z tym co moja głowa ma w środku.

Czekam na cudowny moment pustki, zawsze niezawodnie zjawia się - zawsze. 
Nawet strach wtedy nie istnieje. To taki moment spadania kiedy uchodzi ze mnie całe powietrze.
Moment poddania, rezygnacji i bezgranicznego zaufania.

Tylko przestrzeń dla - najważniejszego. Wtedy wiem, że czas ruszać, że to moja kolej. 

Dlatego paradoksalnie czekam aż w końcu przestane mieć wpływ na te wyprawę.

Komentarze

Popularne posty