Zapach octu i spokoju

Leżę pod krzywą brzozą, jest popołudnie. 

Krzywa brzoza rośnie nad R. 

Z patyków i większych konarów zrobiłam dla siebie łoże. 

Mam widok na łąkę, niebo i las. 

Oglądam świat od dołu. 

Wiatr rozmazuje i rozrzedza zaciągnięte chmurami niebo.

Smugi tracą nasycenie i gęstość, liche pozbawione ciężaru, samotne i zdziesiątkowane znikają. 

Zasilają błękit. 

Wszystko mi jedno!

Raz po raz, dobiega mnie kwilenie ptaka, ustaje, gdy myślę o nim!

W miejscu gdzie jestem, czuje się bezpiecznie to zakątek nudystów i zboczeńców, owszem, widuję tych pierwszych. Niepisana umowa mówi, że każdy zajmuje się sobą i tylko sobą.

Od lat czytam tu książki, jest pusto, prosto i wstydliwie.

Rośnie tu kocanka piaskowa, jej drobne, blade listki kochają słońce i piasek. Wybrała na miejsce swojego życia pustynię po środku zmatowiałej łąki. W towarzystwie kończyny polnej, wiesiołka i bylicy piołun prowadzi na wskroś rodzinne życie. 

Coraz bardziej zależy mi na słowach, myślę słowami, całymi lawinami zdań, które przysypują kolejne i kolejne i nie sposób ich odkopać. 

Już ledwo oddycham spod tego garbu.

Światu potrzeba braku słów!


Ptaki latem są takie ciche. 

Komentarze

Popularne posty