Bajka o chłopcu z krainy Fryka

 
Bajka o chłopcu z krainy Fryka…


Jeśli chcecie opowiem wam bajkę.
- Nie, nie o tym jak to kot palił fajkę!
Opowiem wam bajkę o małym chłopcu. O małym chłopcu co to …….
- Ale, nie, nie - nie będę zdradzać za dużo! Zacznę od początku jak na prawdziwą bajkę przystało. 
Dawno, dawno temu …za górami, za lasami, i za siedmioma morzami w dalekiej krainie o nazwie Fryka mieszkała pewna rodzina. Żyli na środku lasu w maleńkiej chatce z drzewa i słomy.
Żyli biednie, bo nie byli majętni, ale za to bardzo się kochali. Tato co dzień chodził nad rzekę łowić ryby a mama doglądała gospodarstwa pod jego nieobecność. Mieli oni jednego syna. Na imię miał Gai. Rodzice byli już starzy i nie mogli mieć więcej dzieci. Dlatego Gai był ich oczkiem w głowie. Był bardzo bystrym i ruchliwy dzieckiem. Cierpiał jednak bo jak na małego chłopca przystało pragnął się bawić i psocić bez końca. Nie miał jednak kolegów. Miał za to Gai jeden wielki sekret. Zdarzało się, że znikał bez śladu z domu. Przepadał na całe dnie. Wracał wieczorami, zziębnięty i często przemoczony. Nigdy nie mówił rodzicom gdzie był, ani co robił.
Prosili i błagali:
- powiedz synu gdzie byłeś? Ale on milczał jak zaklęty. Przysparzał tym wielu zmartwień swoim rodzicom. W lesie bowiem żyło wiele dzikich zwierząt a musicie wiedzieć, że las ten był gęsty i ciemny jak mało, który znany mi las.
Nie wiedzieli oni, że Gai, planuje wielką ucieczkę z domu w poszukiwaniu przygód i nowych kolegów.
Aż stało się. Pewnego dnia, zniknął na dobre z chatki swoich rodziców …
Rodzice rozpaczali trzy dni i trzy noce. Po trzech dniach ojciec postanowił ruszyć w poszukiwaniu syna …Szukał go wszędzie, zaglądał do najczarniejszych jaskiń. Walczył ze złymi zwierzętami, szukał  u czarodziei i szamanów ale na próżno. Nikt nie widział małego Gai. Nikt nic nie słyszał. Jak kamień w wodę, przepadł mały Gai. Wrócił wiec po wielu tygodniach poszukiwań do swojej chatki i strapionej żony. Postarzała się bidulka, włosy przyprószył siwy śnieg a na jej twarzy już nie gościł tak promienny jak dawniej uśmiech.
Tymczasem w odległej krainie zwanej Usaka, jak wieść gmina niesie …zjawił się mały chłopiec, rządny nowych przygód i zabawy. Był bardzo bystry i ruchliwy.
 - zgadnijcie kto to?
Tak, tak to nasz Gai przywędrował tu w poszukiwaniu lepszego życia i nowych kompanów do zabawy. Jakże ucieszył się, gdy zobaczył, że w krainie tej żyją tylko chłopcy w dodatku tacy jak on… Pobiegł wiec ochoczo i bez wahania w ich stronę.
Oh ! Gdyby tylko nasz Gai zatrzymał się i przyjrzał dokładnie. Gdyby tylko wizja zabawy nie przesłoniła mu całego świata.
Oh ! Może wtedy dostrzegłby, że chłopcy na ulicach Usaki są przygnębieni i nieszczęśliwi a ich wzrok jest pusty i pełen smutku. Może zobaczyłby, że nie spędzają czasu na beztroskiej zabawie a na nieustannym szukaniu jedzenia. Ich brzuchy bowiem już dawno nie pamiętają czasów, kiedy były pełne i najedzone.  Może jeszcze mógłby uniknąć ich losu…
Usaką  rządził zły i okrutny Stiks. Na wzgórzu miał swoje wielkie, czarne zamczysko. Mały Gai tego nie wiedział. Chciał tylko pobawić się z nowymi kolegami. Chłopcy bali się Stiksa, służyli mu najlepiej jak potrafili. Wiedzieli bowiem, że Stiks gdy się rozgniewał pożerał dzieci na kolację. Oddawali mu więc wszystko co udało im się zdobyć od przejeżdżających przez miasto ludzi. Nikt nie potrafił przeciwstawić się okrutnemu Stiksowi. Wszyscy się go bali.
Był on naprawdę okrutny. Nie kochał dzieci. Serce miał z kamienia a jego dłonie zamiast palców miały ogromne szpony. Stopy miał wielki i włochate. A zęby czarne jak smoła. Włosy na głowie sterczały jak strąki fasoli a oczy błyszczały białkami. Skóra obślizgła i szorstka jak u jakiegoś gada cuchnęła na kilometr. Nigdy nikogo nie kochał. Nigdy nikogo nie przytulił. Ale i jego nikt nigdy nie kochał i nie przytulił. Żył wiec w zamczysku sam ja palec.
Zaś tajemnica jego potęgi tkwiła w jednej maleńkiej buteleczce. Miał on bowiem magiczny płyn, który gdy raz go kto zażył już zawsze był w szponach Stiksa.
Tak też i stało się z naszym Gai. Nieświadom niebezpieczeństwa napił się biedak magicznego płynu i już nic nie było takie jak dawniej. Schudł, przestał jeść, chodził w podartych spodniach i butach. Snuł się ulicami Usaki jak inni chłopcy, głodny, przemarznięty i smutny.
Czasem udało mu się rozpalić ognisko i ogrzać w jego płomieniach ale szybko gasło, nie było bowiem niczego co można było wrzucić do ognia. Tęsknił za rodzicami i za beztroskim czasem z nimi. Nie wiedział jak ma do nich wrócić. Bał się, że rodzice już dawno o nim zapomnieli. Nie wiedział, że rodzice każdego dnia wypatrywali jego powrotu…
Nie mył się miesiącami wszystko co udawało mu się wyżebrać od ludzi oddawał Stiksowi. Ten zaś robił się coraz grubszy i coraz większy. Był już tak ociężały, że nie miał nawet siły i ochoty doglądać swojego królestwa.
Aż pewnego dnia zjawił się w krainie Usaka dziwny mężczyzna …nie mówił i nie wyglądał jak reszta mieszkańców. Od razu było widać, że jest nie stad. Zobaczył co dzieje się na ulicach Usaki i czym prędzej popędził do zamczyska Stiksa. Ten wietrząc podstęp (nie ufał on bowiem nikomu). Wydał czym prędzej wielkie przyjęcie, chcąc ugościć tak znakomitego gościa. Dawno już nie było takiej zabawy w zamczysku … Wszyscy snuli się i plątali, przewracali i potykali o własne nogi. Łachmany robił za stroje wieczorowe a dawno już schodzone buty za wytworne. Niektórzy z głodu i zimna zasypiali na zamkowych schodach. Jedno było pewne wszyscy udawali, że świetnie się bawią. Tym czasem, nasz biedny przybysz nie czując podstępu, wypił magiczny płyn od którego wszystkim pomieszało się w głowach. Stiks niecierpliwie zacierał ręce bo oto nowy sługa przybywa w jego królestwie.
Lecz nagle - co to? jak to? - nic się nie dzieje …Przybysz wypił cały Stiksowy płyn i ani śni służyć swojemu nowemu panu. Pił tak długo aż wypił całe zapasy magicznego płynu. A kiedy skończył siarczyście beknął i poklepał się po brzuchu. Stiks nie posiadał się ze złości. Rzucał co miał pod ręką. Darł obrazy i wyrywał cegły ze ścian. Bo oto jego królestwo chyli się ku upadkowi. Jak mógł dać się tak podejść !!! Kim jest ten dziwny człowiek? Szalał ze złości, wszystkie żyły na jego czole nabrzmiały, jego szpony pękały w zaciśniętych pięściach, oczy zaszły krwią a z jego paszczy wyszedł przeraźliwy dźwięk jak by stu małych chłopców krzyczało. Nadął się jak balon i wkrótce pęk cały ze złości na milion kawałków. A huk, był taki, że ho, ho !!!
 Szybko posprzątano cały ten bałagan i wrzucono do wielkiego pieca, żeby mieć pewność, że już nic nikomu nie grozi. Wszystkie dzieci wróciły do swoich domów. A o krainie Usaka wszyscy szybko zapomnieli …. Rozpadła się ona bowiem na miliony kawałków. Po zamczysku pozostał pył, który wiatr szybko rozsiał na cztery strony świata, na próżno szukać …
A o dziwnym mężczyźnie ślad przepadł … Czasem tylko da się słyszeć opowieści z dalekich krain o bohaterskich czynach  pewnego dziwnie wyglądającego pana.
I nasz mały Gai wrócił do swojego domu. Radości nie było końca. Tydzień rodzice ucztowali, bawili się i nie posiadali z radości. Szybko wybaczyli chłopcu jego ucieczkę.
No i najważniejsze, zgadnijcie, co stało się z małym Gai?
Już nigdy nie uciekł z domu.
Poszedł do szkoły i  pewnie już dawno nauczył się pisać i czytać i ma teraz wielu kolegów.

 Wszelka zbieżność nazw i pół-nazw nie jest przypadkowa ;-))))

Komentarze

Popularne posty