Latawiec ...

Latawiec przyleciał z odległej krainy...
- on nie jest stąd - krzyknęła młoda dziewczyna.
- może i nie jest, ale jaki on ładny, zwiewny, kolorowy - dodał stojący nieopodal mężczyzna.
Trwali tak krótką chwile, młoda dziewczyna i mężczyzna. Przyglądali się łopoczącemu na wietrze przybyszowi. Połamane skrzydła cicho piszczały ocierając się o wielkie konary drzewa. Kolory dawno zblakły, zmyte przez deszcz i słońce, choć jeszcze wczorajszy blask i soczystość można było gdzieniegdzie dostrzec.
Musiał być piękny.
Rozłożyste ramiona zdradzały misterną prace rzemieślnika, a zaczepione tu i ówdzie błyskotki migotały tysiącem barw.
Rzucony w odległą krainę, dyndał tak zupełnie śmiesznie zwisając z drzewa ...
Gdyby tak choć silniejszy podmuch, choć jeden większy cug powietrza, może wyrwałby się z uwięzi, może dałby radę pofrunąć jeszcze raz.
Przyglądał się ludziom na dole. Wydawali się zagubieni i mali, pokazywali coś ochoczo i żywo gestykulowali.
- oni przynajmniej w każdej chwili mogą odejść - myślał smutny latawiec.

Ocieranie się o ludzkie charaktery bywa trudne.
Trzeba to przetrwać, przeczekać ...
Ta wiercąca dziura w głowie, to poczucie bezmiejsca, bezczasu, bezczłowieka.
Ten latawiec przyleciał z innego świata.

Komentarze

Popularne posty